Nero. Cuda się zdarzają!

Na początku marca bieżącego roku odszedł nagle za TM mój dziesięcioletni kot Lucky. Trudno było wracać do domu, w którym już go nie było. Jako wolontariuszka w Schronisku Sopotkowo poznałam wiele kotów. Miałam swoich ulubieńców, ale oni już znaleźli domy. Pozostał tylko Nero. O takich jak on mówi się nieadopcyjny. Czarny, wzbudzający litość, niewidomy z powodu wysokiego ciśnienia kot, z przewlekle chorymi nerkami. Zawsze mało jadł, chodził w kółko, nie bawił się. Przyzywał charakterystycznym „mrraau” wolontariuszki i z ufnością przytulał się do nich. Pewnego dnia siedziałam w boksie Nero i rozmawiałam z pracownicą schroniska.

Opowiadałam jak zachowywał się mój Lucky, w jaki sposób kładł się na moich nogach. Kilka minut później, gdy zostaliśmy sami, Nero podszedł i położył się na moich nogach w sposób chwilę wcześniej przeze mnie opisany. W tym momencie poczułam, zrozumiałam, że muszę go zabrać; że to TEN KOT. Dziś śmieję się, że to Nero mnie wtedy wybrał. Był taką największą biedą w schronisku, najbardziej schorowanym kotem, który pilnie potrzebował domu. Uprzedzono mnie z czym wiąże się adopcja chorego zwierzaka, że pojawiły się problemy z trzustką, że być może nie przeżyje więcej niż dwa tygodnie. Tym bardziej musiałam dać mu dom, zwłaszcza, że zbliżały się święta.

Nero łatwo odnalazł się w nowym środowisku. Już pierwszej nocy szybko zorientował się gdzie jest łóżko i gdzie będzie mu najwygodniej.  Z ogromną odwagą poznawał nowe rewiry. Niestety po ok. 3 tygodniach, zgodnie z przewidywaniem, pomimo opieki weterynaryjnej, objawy choroby nasiliły się. Przestał jeść, wymiotował, w kale pojawiła się krew. Badania, lekarstwa, antybiotyki, kroplówki, kolejne badania. Gdyby nie mądre rady Ani i Izy, moich przyjaciółek z wolontariatu; konsultacja i zalecenia medyczne dr Kasia Wiśniewska-Kobus oraz hospitalizacja i karmienie przez sondę w TKW, Nero odszedłby za TM. Mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ miejsce w Trójmiejska Klinika Weterynaryjna zwolniło się w trakcie rozmowy telefonicznej. Przysłowiowy Palec Boży. Znak, że miał przeżyć.

W połowie października minęło pół roku, jak Nero mieszka ze mną. Jest w bardzo dobrej, stabilnej formie. Wyniki poprawiły się, przytył (z 3,12 kg na 4,20 kg!). Chodzi po oparciu kanapy, wskakuje na krzesła. Lubi bawić się wędką i korzysta z drapaka. To zupełnie inny kot niż ten, którego zabrałam ze schroniska. Jedynie mruczy i przytula się z takim samym oddaniem. Cieszę się, że Nero mnie wybrał i wierzę, że jeszcze wiele wspólnych miesięcy przed nami.