Historia Stasia
Stasiu. Od blisko trzech lat mój kochany pies. Według określenia weterynarza starszy od torfu. Ile ma dokładnie lat? Nie chce mi powiedzieć. Zobaczyłam go na profilu Sopotkowa. Szukał domu, chociaż jak zwykle w takich przypadkach szanse nie były zbyt wielkie. Miał objawy neurologiczne - przekrzywiał na bok głowę, chodził w kółko. Niedowidział i nie dosłyszał. Bardzo źle znosił schroniskowy hałas. Taki niepozorny, chudziutki, biedny piesek. Stasiu od razu poruszył moje serce. A że stosunkowo niedawno odszedł ode mnie inny staruszek, decyzja była szybka, najpierw jako tymczas, ale szybko zmienił status na stałego członka rodziny. Zdawałam sobie sprawę, że może krótko pożyć, ale okazał się totalnym zaskoczeniem. W domu objawy neurologiczne w dużym stopniu cofnęły się, odzyskał apetyt, przytył, sierść stała się piękna i błyszcząca. Spokojny, ugodowy, bez problemu zaadaptował się z moimi psami. Stasiu nadal żyje i ma się jak na swój wiek nieźle. Oczywiście widać postępujący wiek, bardzo dużo śpi, pojawiają się objawy lekko demencyjne oraz kolejne problemy zdrowotne, przeszedł nawet w międzyczasie jedną operację. Ale chce żyć, a ja mu pomagam jak mogę. Gdy patrzę na jego posiwiały pyszczek, w zmętniałe wiekiem oczy, jestem szczęśliwa, że jest ze mną. Wątpię, czy nawet w tak dobrym schronisku jak Sopotkowo żyłby jeszcze. Nie miałby swojego człowieka i potrzebnego w tym wieku cichego kąta. Stasiu, kocham ciebie mój siwy pyszczku.
Dziękujemy Ania Pociejewska, że podzieliłaś się z nami historią Stasia!